Pazera Witold
Spowiedź komedianta...
„...Wszyscy tęsknimy do świata, który sami byśmy chcieli wymarzyć, czy wyśnić ... Do tego nieznanego, często nawet nie wyobrażalnego świata, w którym można przejść się tarnowską ulicą pod ręką z aniołem, pofrunąć swobodnie nad niewidzianą nigdy i nigdzie zaczarowaną krainą, zagrać z kotem lub sową w szachy... Najprawdziwsza sztuka wyrastała zawsze z tęsknoty. Człowiek osiągając kolejny etap, cel - natychmiast myśli o dalszej drodze, a jeżeli coś przemija, zawsze lubimy do tego myślami powracać..." Tak pisałem jeszcze nie tak dawno we wstępie do katalogu wystawy „Światy Pazery" - dzisiaj jestem w miejscu, w którym koło moich powrotów już się zamknęło... Tak, to chyba ostateczny już powrót do nadrealizmu. Do młodzieńczych fascynacji Bunuelem, Kawką, Schulzem, czy Giorgio de Chirico. To powrót do strumienia początkowego, do konika na biegunach, trzykołowego rowerka... do małego chłopca wzrastającego w świecie dziewcząt i kobiet. To powrót do magicznego świata dzieciństwa, w którym straszyła mnie gwiżdżąca lokomotywa nadjeżdżającego pociągu, kusiła mroczna tajemniczość dzikiego, opuszczonego grodu... W głowie, w szkicach mam już pomysł y na dziesiątki nowych obrazów, dlatego też dzisiejsza wystawa to tylko początkowy przystanek mojego tramwaju, do którego zabrałem wszystko co nagromadziło się we mnie przez lata. Wiem jednak na pewno, że chcę malować w zgodzie z sobą samym w zależności od nastroju, pory dnia, czy pory roku nawet. Malować, nie zastanawiając się nad akademicką definicją malarstwa - to co będzie wynikało z ulotności chwili i z konsekwencji wzięcia do ręki pędzla w tym akurat momencie. Z konsekwencji zauroczenia jakąś sytuacją, z potrzeby wyobrażania, czy namalowania CZEGOŚ. I ani temat jest tu ważny, ani sposób wypowiedzi. Bazując na własnych doświadczeniach z malarstwem abstrakcyjnym, kreatywnym, czy kompozycjach tworzonych według „świętych" zasad koloryzmu, myślę, że czas już pokusić się o zawierzenie podszeptom podświadomości i tego co „w trzewiach gra" ! Przechodząc kolejne metamorfozy zawsze byłem przecież wierny tajemnicy świata metafizyki. Dlatego też pozorną wyjątkowość mojego malarstwa spina klamra' jedności klimatu, nastroju, transformacji i dystansu do rzeczywistości. Zamykając się jednak w określonej, bliskiej surrealizmowi przestrzeni malarskiej, na pewno będę mimo woli dryfował w kierunku coraz bardziej spójnej jedności. Póki co nie mam jednak zamiaru niczego określać jednoznacznie. W tym kontekście „Autobiografia" to najwłaściwsze określenia dzisiejszej wystawy. A Komedia Ludzka... cóż, sam jestem jej fragmentem. Parafrazując Balzaca - życie nasze całe jest komedią - tym bardziej u progu XXI wieku, gdy sami już nie wiemy kto jest normalny, kto jest wariatem, a kto nim dopiero zostanie...
Wyszukaj inne informacje o artyście
Wróć do indexu artystów.