O wystawach prac Romana Raczka i Krzysztofa Żarnowskiego, 15.03.2011r.
W piątek 25 lutego w "Dworze Karwacjanów" odbyło się uroczyste otwarcie dwóch wystaw, na których swoje prace zaprezentowali znani gorliccy plastycy: Roman Raczek i Krzysztof Żarnowski. Licznie zgromadzoną publiczność powitał Zdzisław Tohl, Dyrektor Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach. Nadzwyczajną atrakcją wernisażu był krótki koncert fortepianowy, podczas którego Adam Stępień, uczeń V klasy PSM w Nowym Sączu pracujący pod kierunkiem prof. Teresy Orchel, wykonał jedną część sonaty c - moll op. 13 nr 8 „Patetycznej” Ludwiga van Beethovena.
Prace Romana Raczka znajdują się na górze, w sali im ks. Bronisław Świeykowskiego, zaś Krzysztof Żarnowski umieścił swą ekspozycję w małej sali im. prof. Włodzimierza Kunza.
Roman Raczek – artysta malarz urodził się w 1957 r. w Gorlicach. Obecnie mieszka i tworzy w Regietowie. Jest absolwentem PLSP w Jarosławiu (1977). Krótko studiował na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików w Rzeszowie. W swoim dorobku posiada 14 wystaw indywidualnych, m.in.: w Grybowie, Lesku, Łodzi, Przemyślu, Rzeszowie, Bardejovie, Gorlicach oraz udział w około 80 zbiorowych wystawach w kraju i zagranicą (Presov, Nowy Sącz, Lublin, Łańcut, Radom, Tychy, Rzeszów, Gorlice). Roman Raczek był również uczestnikiem kilkudziesięciu plenerów malarskich. Jego prace znajdują się w wielu instytucjach oraz zbiorach prywatnych.
Krzysztof Żarnowski – urodził się w 1973 roku w Gorlicach. Jest absolwentem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Tarnowie oraz tarnowskiego Państwowego Studium Konserwacji Mebli. Uprawia malarstwo, zajmując się również konserwacją mebli i antyków. Od 1998 roku jest członkiem gorlickiego Klubu Sztuki działającego przy Galerii Sztuki "Dwór Karwacjanów". W roku 2002 został laureatem artystycznej nagrody Burmistrza Gorlic im. Alfreda Długosza. Swoje prace zaprezentował na wystawie w Burwenich (Niemcy). Uczestniczył ponadto w wielu ekspozycjach środowiskowych w kraju oraz zagranicą.
Zwiedzając wystawę obrazów Romana Raczka trudno oprzeć się niezwykłej delikatności i poezji jakie emanują z tych płócien. Jest w nich afirmacja istnienia, ekstatyczny zachwyt nad tym co widzialne, zarazem panteistyczna pochwała przyrody. Cała jaskrawość barw, ich dziewiczość zarazem metafizyczne natężenie niektórych kompozycji, pozwalają stwierdzić, ich autor w istocie jest malarzem światła a korzeni jego twórczości szukać należy u Renoira, Gaguina czy Matise’a.
Punktem wyjścia wielu kompozycji jest studium pejzażu, który mimo dalekiego przetworzenia jest bardzo czytelny. Choć artysta abstrahuje od semantyki przedmiotu, motywy ukierunkowujące wyobraźnię odbiorcy są niezwykle ważne, ponieważ las, łąka po prostu natura w swym niezgłębianym bogactwie przejawów stanowi źródło jego inspiracji zarazem obiekt najwyższego zachwytu. Jednak wszystko to zdaje się tylko pretekstem dla ujawnienia wewnętrznej perspektywy, wyprawy w głąb siebie, którą artysta podejmuje biorąc za punkt wyjścia widzialne przedmioty. Malarz przedstawia pewną wizję świata ale przede wszystkim ukazuje obraz własnej psyche, będącej mikrokosmosem by w ten sposób, pośrednio odzyskać jedność z uniwersum.
W tradycji neoplatońskiej to, co widzialne jest sposobem przejawiania się, emanacją Bytu Absolutnego. To, za czym człowiek tęskni, ukazuje mu się pośrednio. Świat widzialny to z jednej strony pozór i zasłona, lecz z drugiej strony ukazuje się jako niezwykłe widowisko, pokusa, zaproszenie do wędrówki wzwyż. Jednak widzenie oczami duszy rozpoczyna się od spostrzeżeń zmysłowych i jest drogą wzwyż, o której czytamy w Uczcie u Platona. Zachwyt nad tym, co cielesne rozbudza w nas tęsknotę za Absolutem i rodzi miedzy innymi to wszystko, co zwykło się określać mianem dzieła sztuki. Jednak ten Byt najwyższy, o którym mówią filozofowie, jest naprawdę ekskluzywny i gdy rzeczywiście prześwituje przez zasłonę naszych złudzeń, ma zwyczaj przejawiać się skromnie i jak gdyby żartem – w małym listku, kamyku czy świergocie wróbla. I tylko brak dobra, to znaczy brak światła rodzi ludzką pychę. Ta zarozumiałość krzywi się i zapada pod własnym ciężarem, budząc koszmary i uczone głupstwa. Dlatego żart, niedomówienie, lub trzepot motyla tak obecne w pejzażach artysty prędzej przybliżą nas ku zagadce istnienia niż wszelki nadmiar słów. W pewnym sensie świat widzialny jest wszystkim, co posiadamy. Czy reszta jest milczeniem? Tyle pytań prześwieca przez pejzaże Romka.
Wystawa prac Krzysztofa Żarnowskiego, którą zwiedzać możemy w sali im. Profesora Kunza przyciąga niezwykłością, by nie powiedzieć, egzotyką artystycznej wizji. Motywy, które przypominać mogą dzieci Makowskiego, filiacje surrealizmu, oraz nawiązania do egipskich reliefów ukazujących postacie z profilu o charakterystycznych wydłużonych twarzach, wprowadzają nas w świat tajemniczy, baśniowy i niepowtarzalny. Na szczególną uwagę zasługuje również oprawa obrazów – ramy, które zaprojektowane przez samego artystę, stanowią integralne części poszczególnych prac. Tradycyjnie, rama jest czymś do obrazu dodanym, co nie stanowi o tożsamości dzieła malarskiego. Jest tym, o czym w kontekście oceny estetycznej płótna, mówić niekiedy nawet nie wypada. Tutaj artysta zdaje się rozszerzać granice dzieła tak, że obraz wraz ze swym obramowaniem składa się na przedmiot wyróżniony w przestrzeni, i poniekąd jak rzeźba, przestrzeń tę zagospodarowuje. Czy autor chce nam zwrócić uwagę na kontekstowość wszelkiego przekazu? Obraz zawsze przecież jest nam dany na tle innych rzeczy – w galerii, wśród wielu obrazów, na ścianie, w nastrojowości konkretnego wnętrza – właściwie trudno byłoby wskazać sytuację, w której dzieło sztuki występowałoby niczym sterylny preparat oderwany od (zawsze jakiegoś) swego otoczenia. Bo i nasze poznanie w istocie takie jest, (jeśli sztuka ma naśladować „rzeczywistą” sytuację człowieka w świecie), że faktycznie nigdy nic nie jest nam dane bez zakłóceń, domieszek, zaś wszelkie idealizacje to umowne fikcje, (bardzo praktyczne w codziennego użytku). Artysta dążąc do prawdy widzenia-poznania, stara się te fikcje ujawnić i poddać krytyce. W tym sensie, wiele dzieł sztuki warto postrzegać jako pewnego rodzaju eksperymenty poznawcze, zarazem swoiste egzemplifikacje tez bardzo filozoficznych. Zdaje się, że w twórczości Żarnowskiego mamy do czynienia z kolejnym przykładem zrywania masek, demistyfikacją „wielkich iluzji” ukazującą nam, że nie ma żadnego „czystego przedmiotu”, „absolutnego punktu widzenia”, „niezaangażowanego obserwatora”, etc. Artysta z nas trochę kpi, a trochę jak złotnik czy sumienny snycerz tworzy przedmioty posiadające swoją atrakcyjność, jednak delikatnie uchylające kolejne założenia klasycznego ideału malarstwa.
Obie wystawy zwiedzać można do 25 marca.
Paweł Nowicki